poniedziałek, 6 stycznia 2014

Najtrudniejszy pierwszy krok - moja włosowa historia

Witajcie! Jestem Ania i pragnę Wam przedstawić mojego nowego, a zarazem pierwszego bloga, pod jakże enigmatyczną nazwą Distinctive Beauty! Co prawda żadna ze mnie ''distinctive beauty'', aczkolwiek moją działalnością tutaj, postaram się odkryć, że każda z nas może zrobić coś w stronę odkrycia swojego unikalnego piękna. Kosmetyki, włosy, a także codzienne problemy i moje życie - to będą główne tematy tego bloga. Do założenia tego internetowego pisadła zabierałam się już sto lat temu, jednak za każdym razem wymiękałam tworząc szablon i stwierdzałam "nie dziś". Odkładałam to, jednocześnie męcząc moją rodzinę, chłopaka i koleżanki opowiadaniem im o pielęgnacji włosów, ciała, kosmetykach i innych ''kobiecych duperelach''. Pewnie sami w końcu powiedzieli by "DOŚĆ!"... Dlatego tutaj jestem i teraz będę męczyć Was :-) W zasadzie chciałam zacząć od mojej włosowej historii. Nie będzie ona zbyt długa, ponieważ nie mam tyle zdjęć swoich włosów. Myślę jednak, że to od tego punktu, każda ''włosomaniaczka'' powinna zacząć swoje przedstawienie. 


Kiedy byłam mała moje włosy były proste, dość gęste i średniej długości. Mama zawsze starała się, abym wyglądała dziewczęco, nigdy nie obcinała mnie na chłopca, starała się moje kudłaczki zapuszczać.Były koloru ciemny blond/jasny brąz. Rosły sobie bez użycia odżywek, myte szamponem o nazwie ''jaki wpadnie w ręce'' (pewnie często ''żółty z kaczuszką'')

tutaj rozplecione po warkoczykach, które moja mama kocha (do dziś!)

Był okres w moim życiu, w którym moje włosy były tak długie, jakie chciałabym aby były teraz. Jednak nie dbałam o nie całkowicie i zawsze były związane w niski kucyk, w tym dłuuugim i niechlujnym kucyku wyglądałam niekorzystnie, chociaż teraz za te włosy oddłabym wiele.


No i niestety, jak na nastolatkę przystało, przyszło to co nie powinno - wycieniowanie i prostowanie. O tak, wtedy wszyscy mówili, super włosy, jakie śliskie, jakie delikatne, jakie PROSTE! I tak dwa lata gimnazjum + rok w liceum upłynęły mi pod codziennym rannym wstawaniem i prostowaniem prostych włosów. Tak właśnie, włosy były proste, ale jeśli wywinęły się chociaż odrobinkę, to trzeba było przecież wyprostować! Takie to oczywiste!

Wakacje + słona woda + upalna pogoda + prostowanie włosów = susza na głowie.

Włosy nie były nigdy bardzo brzydkie, jednak z czasem zauważyłam, jaką krzywdę im wyrządzam. Człowiek się starzeje i jak widać odrobinę mądrzeje. Zaczęłam szukać, co by tu począć, żeby włosy nie wypadały, co by tu nałożyć na nie by były nawilżone... Łatwo możecie odgadnąć jaką odpowiedź znalazłam - żółtko, rycyna, nafta! Kolejna oczywistość. Same możecie sobie odpowiedzieć jaki efekt uzyskałam - suche włosy.
Doszła do tego ogromna cheć jasnego blondu. Nie chciałam iśc do fryzjera, postanowiłam, że zabieg koloryzacji włosów wykonam sama w domu, no przecież nie ma w tym nic trudnego! No pewnie, że nie ma, ale efekty były obrzydliwe... i żółte.

Taki tam kurczak na głowie

Miałam to szczęście, że kolor się nieco ''sprał''. Było bardziej... rudo.

Moje włosomaniactwo trwa od około maja 2013. Z czasem zaczęłam się zagłębiać w tematykę czego potrzebują włosy mega zniszczone.  Olejowanie i emolienty, to jest to! Kudłaczki odżywiałam już kilkoma olejami : olej ze słodkich migdałów, Alterra Migdały i Papaja, olej arganowy, oliwa z oliwek, Vatika, czysty olej kokosowy, Babydream, Babydream Fur Mama,  łopianowy z papryczką. 


Tutaj podcięte, z lampą wyglądają na błyszczące, takie jednak nie były.

Pojawiły się odrosty i zamarzyło mi się wrócić do naturalnego koloru. I udało się! Pomogła mi w tym farba Loreal Sublime Mousse - naturalny ciemny blond.


Kolor wyszedł znacznie ciemniejszy niż na opakowaniu, niestety nie mam żadnego zdjęcia po farbowaniu. Włosy farbowane zrównały się kolorem z odrostami i na szczęście do dzisiaj nie mam problemu z farbowaniem.


Moje włosy są raczej wysokoporowate. Szybko się niszczą, są bardzo delikatne i pomimo nawilżania dość suche. Mogę podziękować tylko i wyłącznie sobie, ponieważ wieloletnim prostowaniem i niedbałością doszłam do tego efektu. Obecna moja pielęgnacja przedstawia się jednak następująco:

MYCIE : Baikal Herbals Objętość i Siła, Yves Rocher Volume, Babydream + oczyszczanie Barwa Ziołowa
ODŻYWKI: Ultra Doux Masło Karite i Awokado, Nivea Long Repair, Glisskur Oil Nutritive
MASKI: Biovax do włosów suchych i zniszczonych, Czarna Maska Marokańska.
OLEJE: olej arganowy, Babydream fur mama.
PŁUKANKI: z siemienia lnianego (rzadko)
ZABEZPIECZENIE: końcówki zabezpieczam jedwabiem Natura Silk, czasem kroplą oleju.
WEWNĘTRZNIE: piję pokrzywę, bratek i ''bukiet ziół''.


Ufff, dobrnęłam do końca. Pierwszy post gotowy! Już dzisiaj serdecznie zapraszam na następny. Do napisania :-)


7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. oj, bardzo dużo im brakuje. Ale walczę :) i dziękuję :)

      Usuń
  2. Witamy w blogerskim gronie!:) Powodzenia w pisaniu i dbaniu o włosy, bo... mają potencjał :))

    Jeśli możesz wyłącz sobie weryfikację komentarzy :) trochę utrudnia komentowanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Włosy masz piękne :)
    Życzę powodzenia i wytrwałości na blogu :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za miłe słowa i za to, że odwiedzasz mojego bloga:)
    Piękne masz włosy i kolor również bardzo ładny. Będę do Ciebie zaglądać:)

    OdpowiedzUsuń